Dziś zajmiemy się historią "w pigułce"... A tak na poważnie: czy jeszcze ktoś pamięta coś takiego jak linia 20? C na Głowackiego, albo 18 do Kombinatu Mięsnego? Tłukącą się S do działek, czy też jeżdżącą co 100 minut linię D?
Sentyment pozostał, a były to jeszcze czasy, kiedy nikomu do głowy nie przychodziły takie zmartwienia, jak np. braki taborowe.
Linie MZK, którymi obecnie podróżujemy, to nie wszystko! Dawniej było ich aż 30, jeżeli by brać pod uwagę układ komunikacyjny sprzed 2000 roku.
Mieliśmy do dyspozycji o wiele bardziej rozbudowaną sieć połączeń. Istniały dawno temu nawet linie, które nie dożyły rozpadu WPKM - E i G.
Dawniej mieszkańcy mogli jeździć liniami:
- 1 Grotowice Klub - Wróblin
- 2 Kombinat mięsny - Dambonia
- 4 Aleja Przyjaźni - Wójtowa Wieś
- 6 Grotowice - Czarnowąsy
- 19 Wschodnia - Dworzec PKS
- 20 Zakłady Drobiarskie
- A Wspólnia - Pużaka
...i wiele innych, którymi mogliśmy dojechać w różne miejsca.
Moglibyśmy nawet powiedzieć, że obecna biblioteka MZK Opole nie zawiera kilku pozycji: Głowackiego, Piotrkowska, Prószków... to tylko niektóre z miejsc, które straciły dojazd autobusów miejskich.
Największe oblężenie swego czasu wiecznie przechodziły 3 szczytówki: 20, B, a także popołudniowa brygada 10.
Kiedyś mieliśmy możliwość kupić m. in. także plastikowy bilet miesięczny, zamiast obecnego, papierowego.
Dawniej autobusy były
żółto-niebieskie. Wewnątrz pojazdów mogliśmy dostrzec elementy indentyfikacji graficznej zakładu w tychże barwach.
 |
Jeszcze 15 lat temu taki widok był codziennością. "Gnioty", "Stodwudziestki", "Migi" i "Ediki" - doskonale wyglądały na ulicach miasta! (fot. HC/phototrans.eu) |
Turyści będąc w Opolu i korzystając z KM, raz narzekali, a raz nie.
Podobnie było z resztą - autobus raz się spóźniał, a raz nie.
Dodatkową zmorą, zarówno pasażerów, jak i kierowców były rozrywające się filmy - płócienne rolki z numerami linii namalowanych czarną farbą przez szablon. Nie były one jakoś niesamowice wytrzymałe, więc niewielka wilgoć i po sprawie.
Kierowcy różnie "pozbywali się" problemu. Gdy kierowcy się chciało, na zajezdni do kawałka dykty przykleił literki i cyfry samoprzylepne, albo je namalował farbą. Gdy zaś mu się nie chciało, albo nie miał czasu, ograniczało się to do namalowania numeru linii flamastrem na kartce A4 i wstawieniu za przednią szybą.
- Pamiętam to jak dziś - mówi pani Helena, pasażerka MZK od 30 lat - nie mieliśmy z mężem samochodu. Mąż pracował w Fabryce Domów, potem w sklepie. Ja dojeżdżałam wszędzie autobusem - piątek świątej czy niedziela! Cały rok. I jeszcze jak były te stare, autobusy z wysoką podłogą, z dermowymi siedzeniami, to czasem, gdy był mróz to siedzenia odczepiały się od podłogi.
Pani Helena obecnie mieszka na osiedlu Armii Krajowej (dawny ZWM) i nigdy nie miewała problemów z podróżą komunikacją zbiorową w naszym mieście. W Opolu mieszka od 1978 roku.
Wszystko dostarczane do miasta - chodzi o autobusy - było nowe. Ba. Wszystko, absolunie wszystko było kiedyś nowe.
Jeszcze stosunkowo niedawno, zanim wycofano Jelcze M11, podróż była pełna nostalgii. Te miały swoje lata świetności za sobą, ale i tak jazda nie należała do jakiś tam najgorszych.
Oczywiście jest to chyba logiczne - wszystko się kiedyś starzeje i trzeba to potem wymienić, no chyba, że jest sprawne i bezawaryjne po wielu latach pracy. Tak też było z wieloma pojazdami z opolskiego MZK.
Kiedyś "stare czasy" były codziennością. Teraz już powoli zaczyna brakować po nich śladu, a znalezienie jakiegoś skupiska kultowych rzeczy w oryginalnym stanie wywołuje niesamoiwte wrażenie. Jak to się mówi: wgniata w fotel.
Linii w Opolu było tyle, m. in. dlatego, że cały pierwotny, 30-liniowy układ komunikacyjny był nastawiony na to, że spora część obywateli nie ma samochodu.
Ale niestety - braki taborowe, dziura w budżecie, nieopłacalność połączeń spowodowały, że np. znana mieszkańcom linia 2, albo 19 zniknęły i nie ma ich do teraz.
Nie dojedziemy już P do Prószkowa, ani 20 do Zakładów Drobiarskich. A już nigdy nie przejedzie przez Piotrkowską, a 1 w przerwie między dodatkami nie będzie stał na sworcu PKS i udawał przyjezdnego.
Totalną porażką, utopią, anarchią był tzw. "Nowy układ komunikacyjny 6+6". Uwzględniał on 3 kategorie: Linie podstawowe, Linie uzupełniające i Linia nocna (tak, była wtedy tylko jedna, jedyna - N). Ta konvepcja od początku była skazana na niepowodzenie.
Jedną linię pożegnaliśmy stosunkowo niedawno, a była to N3. Zintegrowano ją jakby z liniami N1 i N2 i zwiększono częstotliwość kursów tych dwóch ostatnich.
Jak więc widać - nie wszystko było wieczne, jeżeli chodzino nasze MZK. Miejmy nadzieję, że tamte linie kiedyś powrócą, a sieć autobusów w Opolu się poszerzy.